Newsweek: W Iranie trwają antyhidżabowe protesty, których powodem jest śmierć 22-letniej Mashy Amini. Kobieta zmarła najpewniej na skutek pobicia w policyjnym areszcie, gdzie trafiła za W sklepach wszystkie ceny podawane są w Tomanach. Kiedy coś kupujesz i nie jesteś jeszcze przyzwyczajony do tego podwójnego systemu, zapytaj się najpierw czy cena jest w Rialach, czy w Tomanach. Koszt podróży po Iranie . Poniżej znajdziesz mój cały koszt podróży po Iranie. W Teheranie i w Shiraz mieszkałam w hostelach. Sama się Do bagażu dorzućcie jeszcze tylko sandały i nie czytajcie więcej o mitach, wedle których kobietom w Iranie nie wolno pokazywać stóp 😉. Czador w Iranie. Spokojnie, nie zabieramy! Czador w waszym bagażu będzie tylko ciążył. Ten obszerny strój zakrywający całą kobiecą sylwetkę, dostępny jest w obiektach kultu religijnego bez Peak oil (dosł. „szczyt wydobycia ropy naftowej”) – moment w czasie w którym wydobycie ropy naftowej osiągnie maksimum i rozpocznie się nieodwracalny spadek wydobycia. Ponieważ ropa naftowa jest najintensywniej wykorzystywanym przez ludzkość źródłem energii, toczy się aktywna debata na temat tego, kiedy to nastąpi i jakie Ceny na rynku w Teheranie, Iranie mogą znacznie się różnić w zależności od różnych czynników, takich jak napięcia polityczne, wahania kursu walut oraz podaż i popyt. Koszt życia w Teheranie jest zwykle uważany za wyższy niż w innych miastach Iranu, ale odzwierciedla to również wyższe pensje wielu mieszkańców. Vay Tiền Nhanh Ggads. Nie ciągną tu jeszcze tysiące turystów, ale niedługo pewnie się to zmieni, warto więc już teraz zaplanować podróż do Iranu. I ran stopniowo otwiera się na świat i coraz więcej osób przekonuje się, że nie trzeba się bać podróży do tego kraju. Dodatkowo zachęcają też ceny. Szczególnie tani jest transport na miejscu, co wynika z niskich cen paliwa. A odległości do pokonywania są duże – Iran ma powierzchnię pięciokrotnie większą od Polski. Kto wybiera się tam po raz pierwszy, zwykle zwiedza tereny między Teheranem a Szirazem i Jazdem. Ja mogłam sobie pozwolić na więcej – odwiedziłam także Meszhed, wyspę Keszm nad Zatoką Perską oraz Bandar Anzali nad Morzem Kaspijskim. To dlatego, że miałam czas – aż trzy tygodnie – i kilka sposobów na oszczędności w podróży. Nie leć z Polski Największym wydatkiem w wyprawie jest bilet lotniczy do Iranu. Ceny przelotów z Polski oscylują wokół 2 tys. zł. Tyle nie zamierzałam wydać. Zdarzają się promocje, np. Aegean Airlines czy Ukraine International Airlines, ale i tak rzadko wychodzi mniej niż 1,5 tys. zł. Można jednak obniżyć koszty, wyruszając z Berlina, Pragi albo Lwowa – latają stamtąd tureckie linie Pegasus, którymi do Teheranu (i z powrotem) dostaniemy się nawet za 800 zł. Jeszcze taniej można lecieć, zostając członkiem Pegasus Plus. To furtka do ofert specjalnych – mnie się udało trafić na 30-procentową obniżkę ceny biletu. Kolejny spory koszt to noclegi. Przed wyjazdem zaopatrzyłam się w przewodnik pewnego znanego amerykańskiego wydawnictwa. Przyjemną niespodzianką było to, że hotele w nim polecane utrzymywały opisane ceny i standard, poza tym nie były oblężone przez turystów. Bez problemu znajdowałam pokoje jednoosobowe za 40–60 tys. tomanów, czyli 50–75 zł. Ale często wcale nie musiałam się martwić, gdzie spędzę noc. Na każdym kroku proponowano mi noclegi i posiłki. Raz podczas jazdy pociągiem z Jazdu do Bandar Abbas poznałam dziewczynę, która na koniec podróży zaoferowała mi nocowanie u siebie. Innym razem chłopak napotkany przed meczetem w Isfahanie zapraszał mnie do swojej rodziny. Ale nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby liczyć wyłącznie na noclegi u poznanych po drodze Irańczyków albo wręcz wpraszałby się do kogoś na noc, bo to już jest żerowanie na czyjejś życzliwości. Ale jeśli inicjatywa wychodzi od Irańczyków, nie musimy mieć obaw, że nadużywamy ich uprzejmości. Oni naprawdę są ciekawi świata i chętnie goszczą obcokrajowców. Tak jak oni byli ciekawi mnie, tak ja byłam ciekawa ich życia. Najlepiej poznaje się ludzi w ich własnym domu, a „domówki” to w Iranie podstawa rozrywki. Na imprezy zapraszały mnie osoby poznane na ulicy czy w sklepach, a raz ubrana w czador kobieta, z którą rozmawiałam przed meczetem, okazała się nie konserwatystką, tylko ciekawą świata nowoczesną studentką. Zwykle wizyta w domach zaczynała się od słów domowników „czuj się swobodnie i zdejmij chustę”, po czym gospodarze włączali zakazane MTV, nakrywali rozłożony na dywanie obrus, częstowali sziszą (po persku qalyan), oferowali alkohol i zaczynała się zabawa albo wielogodzinne rozmowy. Raport o stanie floty Czasami chciałam zaoszczędzić na noclegu, a szkoda mi było dnia na przejazdy między głównymi miastami. Wtedy wsiadałam w nocny autobus albo pociąg. Bilety kosztowały nieadekwatnie mało w stosunku do pokonywanej odległości i komfortu podróżowania. Na długich trasach, np. Meszhed–Jazd (jechałam całą noc), Sziraz–Isfahan czy Isfahan–Teheran (jakieś 6–7 godzin), płaciłam 18–28 tys. tomanów, czyli około 22–34 zł. Zaskoczyły mnie zwłaszcza autobusy – szybkie, wygodne, z szerokimi rozkładanymi siedzeniami i ciastkami serwowanymi na pokładzie. Latałam też samolotami. Bilety kupi się tylko na miejscu w biurach podróży. Ceny są ustalane odgórnie i w zależności od trasy wynoszą 30–60 dol. Zaniepokoił mnie jednak stan floty (leciałam na trasach: Raszt–Meszhed i Bandar Abbas–Sziraz). Oczywiście zawsze docierałam do celu, ale samoloty Iran Air są dość wiekowe, a kraj ma kłopoty z dostępem do części zamiennych. Bajecznie tania, a przy tym niezła jest komunikacja miejska. Za jeden przejazd autobusem czy metrem płaciłam 5–10 tys. tomanów, czyli koło złotówki! W Teheranie najchętniej wsiadałam właśnie w metro – unikałam korków i sprawnie docierałam do atrakcji turystycznych. Taksówki też nie są drogie, szczególnie na dłuższe dystanse, o ile potrafimy się dobrze targować. Istnieje jednak pewien problem – każde auto osobowe jest potencjalną taksówką. Spotkałam turystów, którzy zatrzymali samochód, licząc na autostop, a potem musieli zapłacić za przejazd. Lepiej więc za każdym razem pytać o cenę, zanim się wsiądzie. Atrakcje na bazarze Życie w Iranie toczy się na bazarze. Najciekawsze targowiska to Wielki Bazar w Isfahanie, który uchodzi za główne centrum zakupowe dla turystów, i Bazar Vakil w Szirazie. Tam kupimy wszystko. Miejscowi bezbłędnie prowadzą do rewirów z dywanami, pamiątkami, tekstyliami, przyprawami czy artykułami gospodarstwa domowego, ale ich pomoc i rady mogą mieć swoją cenę, więc lepiej uważać. Zakupy często odbywają się przy szklance herbaty i niespiesznej, niezobowiązującej rozmowie na różne tematy. Ja zdecydowałam się na kupno dywanu. Przy okazji od sprzedawców dużo dowiedziałam się o odwiedzanych przeze mnie miejscach. Ciekawym momentem było uiszczenie opłaty za dywan. W Iranie nie można płacić europejskimi kartami płatniczymi ani kredytowymi, ale przedsiębiorcy omijają ten zakaz. Za dywan zapłaciłam kartą kredytową, a transakcja odbyła się przez telefon i została zrealizowana w... Dubaju. Umiejętność targowania się, przydatna na bazarach i w taksówkach, nie zda się w przypadku wstępów do atrakcji turystycznych. Obcokrajowcy płacą 10 razy więcej niż Irańczycy. Jedyne, co można zrobić, to przemyśleć, co chcemy zobaczyć. Na przykład w Szirazie wstępy do ogrodów to koszt 10–20 tys. tomanów (12–25 zł). Byłam w kilku ogrodach i choć są one piękne, to jednak dość do siebie podobne. Jak ma się ograniczone zasoby gotówki, można z któregoś zrezygnować. RACHUNEK Trzy tygodnie w Iranie = ok. 2050 zł Nocleg = 850 zł Noce spędzałam w hotelach i hostelach oraz u irańskich rodzin. Jedzenie = 500 zł Żywiłam się głównie w knajpkach i ulicznych barach, często podkarmiali mnie też miejscowi – na piknikach, w domu czy w kuchni na zapleczu sklepu z dywanami. Transport = 700 zł Korzystałam z autobusów, pociągów, promu, taksówek i samolotu. Tekst: Regina Skibińska

ceny w iranie 2019